Pies podróżnik

Od zawsze chciałam, aby Nuka nie miała problemu z podróżowaniem w samochodzie oraz w komunikacji miejskiej czy też międzymiastowej. Zależało mi na tym, aby była spokojna w różnych pojazdach i niezależnie od ilości pasażerów i długości trasy potrafiła grzecznie wysiedzieć w miejscu, bo nie chciałabym w przyszłości się ograniczać, co do podróżowania ze względu na nią. I na szczęście bez większego wysiłku udało mi się przyzwyczaić Bubka do tego już w pierwszym roku jej życia. W jaki sposób to zrobiłam? I co powinniśmy mieć ze sobą, aby bezpiecznie i bez problemów podróżować z psem transportem publicznym? Zapraszam do czytania!
Nuka do pociągu po raz pierwszy wsiadła mając 4 miesiące i od razu przejechała trasę trwającą godzinę i dwadzieścia minut. Nie było czasu i chęci testować najpierw krótszych tras. Na przykład przejechać tylko jeden przystanek lub dwa. Buba była odważnym i dzielnym szczeniakiem, więc od razu wpakowałam ją w taką sytuację i to było dobre rozwiązanie. Co prawda musiałam ją wnieść do środka, bo przerwa między pociągiem a peronem trochę ją przestraszyła, ale sam pociąg nie zrobił na niej żadnego wrażenia. Od razu jak zajęłyśmy miejsce, położyła się na podłodze i spała całą drogę.
1) Oczekiwanie na pierwszy w życiu przejazd pociągiem. 2) Pierwszy przejazd pociągiem. 3) W autobusie po treningu.
Pierwsze kilka przejazdów pociągiem i komunikacją miejską Nuka jeździła bez kagańca. Z dwóch powodów. Po pierwsze nie mieliśmy jeszcze wtedy go kupionego, a po drugie nie była jeszcze pełnowymiarowym owczarkiem, więc nikt nie miał z tym problemu. Jednak musicie wiedzieć, że w większości miast w transporcie publicznym (autobusy, tramwaje) jest wymóg, aby pies był na smyczy i w kagańcu lub na rękach. I ja z tym nie dyskutuję. Gdy Nuka miała pół roku pierwszy raz kierowca autobusu poprosił nas o założenie kagańca (na szczęście tuż przed tym wyjazdem do miasta postanowiłam już go kupić), więc zrobiłam to i od tej pory będąc w Olsztynie czy innym mieście zawsze ma namordnik w transporcie publicznym.

Ze względu na kwestie czasowe (kaganiec przyszedł wieczorem, a na drugi dzień już miałyśmy wyjazd do Olsztyna), podczas pierwszych kilku przejazdów Nuka nie była uczona i przyzwyczajona do kagańca. Po prostu jej go zakładałam. I dla niej to było raczej obojętne dopóki nie musiała w nim długo chodzić. Przed następnym wyjazdem miałyśmy zrobione już kilka treningów i wprowadzoną komendę na zakładanie go. Jednak mimo że u nas poszło gładko z kagańcem to wiem, że u wielu osób tak nie było, dlatego ważne jest, aby dać psu się oswoić z namordnikiem zanim wpakujemy go do autobusu czy pociągu pełnego ludzi, bo może to poskutkować niemiłymi skojarzeniami i oporami przed kolejną podróżą.
W pociągu z różnych wyjazdów.
Tak jak pisałam, w autobusach i tramwajach teraz już Nuka jest zawsze w kagańcu. Gdy podjeżdżają na przystanek, mówię komendę "mordka" i przed jej pyskiem ustawiam namordnik, w który ona sama wpycha nos. Wtedy przez głowę przekładam pasek i pies jest gotowy do jazdy. Przez to, że jest to kaganiec fizjologiczny, więc jest dość spory, Nuka nie zawsze może się w nim wygodnie ułożyć, co ją czasem denerwuje, ale mimo to daje sobie ładnie radę i nie próbuje go zdejmować. Często, gdy wracamy po intensywnym spacerze, potrafi się rozłożyć na podłodze tak, że zajmuje połowę szerokości tramwaju i ludzie chodzą nad nią, a ona nawet się nie poruszy (możecie zobaczyć to na jednym ze zdjęć w tym wpisie).

W pociągach natomiast w naszym przypadku z tym kagańcem to zależy. Podróżujemy głównie liniami polregio i choć w regulaminie jest nakaz smyczy i kagańca (jeśli pies jest luzem, nie w transporterze) to ja przeważnie go Nuce nie zakładam. Dopiero, gdy konduktor (pasażerowie) mnie o to poprosi lub przed wejściem do środka widzę, że jest tłok — robię to. I zapytacie pewnie: dlaczego tak? Bo chcę, aby Buba miała komfortową podróż. Tak jak pisałam, kaganiec uniemożliwia jej swobodne leżenie, a gdy jest bez niego niemal od razu kładzie się spać. Niektórzy konduktorzy już nas na pewno kojarzą i sprawdzając bilety nic nie mówią lub tylko pytają czy w razie co mamy kaganiec w plecaku. Inni natomiast od razu proszą o nałożenie go. Gdy jechałyśmy pociągiem intercity do i z Warszawy to już przed wejściem Nuka miała założony kaganiec ze względu na bardziej surowe podejście do regulaminu.
W pociągu: 1) wśród walizek i tłumu; 2) w intercity; 3) wokół rowery, wózek, dzieci i dorośli, a pies spał praktycznie całą drogę.
Dla Nuki podróżowanie transportem publicznym nigdy nie było problemem. Zaczęłam zabierać ją od małego szczeniaka, bo uważam, że im wcześniej tym lepiej. Mieszkając na wsi nie mamy na co dzień takich możliwości, więc musiałam poświęcić na to więcej czasu i organizować konkretne kilkudniowe wyjazdy do miasta, jednak wyszło nam to na plus i wiem, że było warto. I jeśli macie szczeniaka i własny samochód, którym normalnie podróżujecie to nie olewajcie nauki jazdy komunikacją miejską. W życiu bywa różnie i kiedyś możecie zostać zmuszeni do przewiezienia psa autobusem lub pociągiem i lepiej jest już zawczasu pokazać psu, że to nic strasznego. Wiadomo, dla jednego psa nawet, gdy jest dorosły, pierwszy w życiu przejazd transportem publicznym nie będzie niczym problematycznym, ale wiele psów bywa przestraszonych taką sytuacją (nie zliczę ile razy widziałam w autobusach i tramwajach małe zestresowane psy) i dobrze jest je z tym oswoić.

Co należy mieć ze sobą podczas podróży z psem transportem publicznym?
  • smycz i obrożę/szelki 
  • kaganiec lub transporter
  • książeczkę zdrowia z wpisanymi aktualnymi szczepieniami
To są rzeczy wymagane przez regulaminy. Małe psy można przewozić w transporterach, a gdy są na smyczy tak samo jak duże psy, powinny mieć na sobie kaganiec. Nie lubię tego gadania, że małe psy nie muszą, a duże muszą. I to nie dlatego, że mam psa rasy dużej i osobiście mnie to dotyczy. Nawet, gdy miałam niedużego psa to ten podział mnie denerwował.

Pewnego razu w niemal pustym pociągu konduktor prosiło założenie kagańca Nuce i tłumaczył to, że duże psy powinny mieć kaganiec, a małe nie chyba, że są agresywne. Odpowiedziałam mu coś w stylu, że spoko i już zakładam, a on dalej próbował mnie przekonać, że takie są zasady i powtórzył to samo zdanie co wcześniej. Na początku nie rozumiałam po co on tak się tłumaczy, skoro ja się z nim wcale nie wykłócam. Za jakiś czas z wagonu obok zaczął na nas wyglądać mały piesek, który uparcie wgapiał się w Nukę i od czasu do czasu szczekał. Oczywiście był bez kagańca. W tym czasie Nuka leżała na podłodze i miała wywalone w to, co się dzieje na około. Osobiście uważam, że skoro mój wielki śpiący pies musi mieć namordnik to taki dziamgający piesek również powinien go mieć, nawet jeśli waży tylko kilka kilogramów. Ale w tej kwestii pewnie jeszcze bardzo długo nie będzie równego traktowania.

Książeczki zdrowia psa nigdy nikt nam nie sprawdzał, ale lepiej mieć niż nie mieć. A jeśli nie książeczkę to chociaż papier od weterynarza, kiedy było wykonywane ostatnie szczepienie przeciw wściekliźnie. Kwestii smyczy i obroży czy też szelek nie trzeba tłumaczyć. Ja preferuję mieć Nukę na smyczy 1,2m lub 3-metrowej przepinanej wyregulowanej na najkrótszą. Nawet jeśli jedziemy autobusem do jakiegoś parku, gdzie biega na flexi lub smyczy 5-metrowej to dla własnej wygody najpierw wolę ją mieć na krótko i dopiero gdy wyjdziemy z pojazdu z plecaka wyjmuję dłuższą opcję.
1) Czeka na pociąg. 2) Po intensywnym spacerze drzemka w tramwaju. 3) W autobusie.
I takie to jest życie psa podróżnika. Mimo że do tej pory jeździmy najczęściej do Olsztyna, a naszą najdalszą wycieczką była podróż do Warszawy to w planach jest ich dużo więcej. Trzeba tylko znaleźć czas, odłożyć trochę grosza i można jechać zwiedzać Polskę z Wiejskim Owczarem! :)

A wy podróżujecie ze swoimi psami? Jeśli tak to w grę wchodzi tylko auto czy tak samo jak my korzystacie z transportów publicznych? Dajcie znać w komentarzu!
1) Jedzie na trening autobusem. 2) W tramwaju nocą. 3) W pociągu wśród tłumu, a na przeciwko siedzi wielki pies.

Komentarze

  1. Ale z niej świetny podróżnik! Mój niestety nie jest fanem jazdy autem, więc pociągi czy autobusy na pewno by go przerosły 😞

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za przeczytanie posta! Jeśli tekst Ci się spodobał, masz do niego jakieś uwagi lub po prostu chciałbyś o coś zapytać — skomentuj!