Kudłaty Egzamin st.1
W sobotę 13 grudnia 2025 r. podeszłyśmy z Nuką do wewnętrznego egzaminu posłuszeństwa zorganizowanego przez naszego trenera Kudłate Szkolenia. W zasadzie kiedy Michał poinformował, że planuje coś takiego zorganizować, nie zastanawiałam się długo i od razu się zgłosiłam. Uznałam to za bardzo fajną formę sprawdzenia tego, co udało nam się wypracować do tej pory, a przy tym zapoznać się z tym, jak w praktyce wygląda podejście do egzaminu, co na pewno przyda nam się na przyszłość.
![]() |
| Zdjęcie z listopadowego treningu. |
Przygotowania.
Jak wiecie albo nie — ja trenuję z Nuką praktycznie tylko w weekendy. A jednak, choć jest to wciąż regularna praca z psem, to o jeden czy dwa treningi w tygodniu za mało. Mimo to nie zniechęcałam się wcale. Czasem miałyśmy świetne weekendy pełne treningów i dobrej zabawy, a czasem zdarzało się, że gdy wracałam do domu to Nuka nie miała w ogóle chęci do ćwiczenia. A ja, gdy zabieram ją na nasz plac i widzę, że w żaden sposób nie mogę skupić jej uwagi na mnie i że dosłownie woli robić cokolwiek innego niż trenować to też nie cisnę jej na siłę. Więc kończyło się tak, że z dziesięciu weekendów przygotowań zrobiło nam się może osiem faktycznie wykorzystanych, co dało około szesnastu, w porywach do dwudziestu, treningów skupionych na zadaniach, które miały być na egzaminie. Niemal wszystkie treningi robiłyśmy same, u trenera byłyśmy tylko raz w listopadzie, bo przez studia nie było czasu, żeby nawet co dwa czy trzy tygodnie wracać z Olsztyna do domu rodzinnego po Nukę, jechać znowu do Olsztyna na trening, odwozić Nukę do domu i wracać na studia. Za dużo krążenia i pieniędzy.
Ja do tego egzaminu podchodziłam bardzo na luzie, bo też nie miałam się czym stresować. Miejsce znane, egzaminator znany, pozostałe osoby biorące udział również znane. Znam też Nukę już całkiem dobrze i wiedziałam, że część socjalna nie będzie dla niej problemem. Jeśli chodzi o posłuszeństwo — trenowałyśmy praktycznie każdy element, tj. chodzenie przy nodze na kontakcie, zostawanie, przywołanie, omijanie, trzymanie aportu. Jedyne czego nie ćwiczyłam za bardzo to odłożenie. To znaczy ćwiczyłam, ale nie w takim czasie, jaki miał być na egzaminie.
Nie ukrywam, z tych wszystkich elementów najbardziej skupiałam się na chodzeniu przy nodze. To chodzenie na kontakcie najbardziej mnie cieszy i widzę, że Nuka też lubi to robić, więc większość treningów kręciła się wokół tego. Przerobiłyśmy bardzo wiele razy chodzenie według schematu, a jeszcze więcej według jakiejś wymyślonej przeze mnie trasy z dużą ilością zwrotów i zawracania. Omijania bardzo dużo robiłyśmy latem, jeszcze przed informacją o egzaminie, a potem trochę rzadziej. Nuka ładnie potrafi omijać pachołki, ale niestety robi to przeważnie dość wolno. Trzymanie aportu fajnie jej wychodziło, łapała na komendę i puszczała również na komendę (zdarzało się, że wypluwała "bo tak", ale kolejna próba zazwyczaj była już dobrze wykonana). Sportowe przywołanie zepsułam wioną/latem, przez to, że na spacerach, na których Nuka biegała luzem, odwoływałam ją do siebie tą samą komendą, ale nie zwracałam wtedy uwagi na to, że ma usiąść centralnie przede mną, więc ona po prostu do mnie przybiegała, siadała lub stawała sobie gdzieś obok i też dostawała za to nagrodę. To spowodowało, że na "do mnie" przybiegała do mnie bardzo fajnie, ale siadała mocno z mojej lewej strony i nie tak blisko, jak bym chciała. Dzięki radom Michała, dwa tygodnie przed egzaminem, udało nam się to trochę poprawić. Zostawanie jak zostawanie, z tym też Nuka nie miała nigdy za bardzo problemu.
Do egzaminu podchodziło sześć psów. Połowa części socjalnej odbywała się w mieście. Mijanie się z innymi psami, chodzenie przy ruchliwej ulicy, wśród ludzi itd. Druga część miała już miejsce na placu szkoleniowym i tam była sprawdzana reakcja na strzał. Nuka nie chodziła na luźnej smyczy, trzeba to przyznać, ale ja też nie wydawałam jej tam za wiele komend, żeby nie spaliła się na faktycznym posłuszeństwie. Była całkiem grzeczna — to się liczy najbardziej.
Na posłuszeństwo wchodziłyśmy pierwsze. Nuczka na plac weszła nakręcona i bardzo ładnie we mnie wpatrzona. Zgłosiłyśmy egzaminatorowi gotowość i rozpoczęłyśmy przebieg. Pierwszym zadaniem było chodzenie przy nodze na smyczy po wyznaczonym schemacie. Tu — duma! Naprawdę. Ja osobiście jestem dumna z naszego chodzenia przy nodze i Nuka tu dobrze pokazała, że umie to robić. Następnie rozpoczął się etap bez smyczy. Zostawanie i przywołanie poszło dobrze. Nuczka przybiegła na komendę, prawie idealnie usiadła przede mną, ale zaczął się problem z dostawianiem się do lewej nogi. Już w tym momencie prawdopodobnie oświeciło ją, że nie dostanie nagrody. Nie ma piłki, nie ma żarcia, nie ma dużej słownej pochwały, a zadania robić trzeba, więc zaczęła powoli robić na odwal. Musiałam jej bardziej pomóc gestem i dostawiła się. Przejście do omijania pachołka, podwójna komenda, ominęła, dobrze przyszła na "do mnie" i znowu problem z dostawieniem się. Przejście przy nodze po aport było tragiczne, a sam aport mnie rozwalił. Pies, który naprawdę fajnie trzymał aport jeszcze trzy dni wcześniej tego dnia uznał, że nie wie o co mi chodzi. Ostatecznie podjęła próbę trzymania aportu i zrobiła to pięknie, ale za późno. Ostatnim zadaniem było odłożenie i wyszło tak jak miało, czyli bez problemów.
Podsumowanie.
O dziwo nie zjadł mnie stres. Weszłam tak jak na trening, bo tak się nastawiałam cały czas. Że jadę na trening. Zajęłyśmy trzecie miejsce i gdyby szybciej podjęła próbę trzymania aportu była by ogromna szansa na pierwsze miejsce, ale cóż — jest jak jest. Nie ubolewam jakoś bardzo nad tym. W zasadzie jestem dumna z Nuczki, że mimo braku większych, zwyczajowych, nagród między ćwiczeniami zrobiła dużo. Jechałam dla sprawdzenia siebie i Nuki oraz dobrej zabawy, a nie dla zwycięstwa. I to udało mi się zrobić. Wiemy, co wychodzi dobrze, a co trzeba poprawić. Teraz trzeba wziąć pod uwagę wszystkie rady i uwagi od trenera i pracować dalej, żeby było jeszcze lepiej. I przygotowywać się do kolejnych egzaminów :)




Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie posta! Jeśli tekst Ci się spodobał, masz do niego jakieś uwagi lub po prostu chciałbyś o coś zapytać — skomentuj!