Podsumowanie 2025 roku.
Za kilka dni kończy się rok 2025, więc nadszedł czas na podsumowanie tego roku.
Styczeń.
Początek roku przywitał Nukę pierwszą cieczką, której niechciane skutki skomplikowały nam kilka następnych miesięcy. Sam czas cieczki minął spokojnie. Nuka zachowywała się normalnie, a pod bramą nie koczowało stado psów, więc mogłyśmy funkcjonować jak zwykle. Niestety po około dwóch miesiącach pojawiły się objawy ciąży urojonej, którą postanowiłam przeczekać bez leków. To był mój błąd. Może gdybym zareagowała wcześniej nic byłoby takich problemów, ale weterynarz mówił, że tak naprawdę mogłoby to nie mieć znaczenia. Nuka miała silne zapalenie gruczołów mlekowych, które leczyliśmy niemal miesiąc. Na szczęście po leczeniu wszystko wróciło do normy (oprócz chęci do jedzenia). Jednak prawdopodobieństwo wystąpienia takich powikłań po każdej kolejnej cieczce było bardzo wysokie i dla komfortu Nuki zdecydowałam się ją wykastrować już teraz. Plan był, żeby to zrobić dopiero za dwa lub trzy lata, jak się Buba ustabilizuje psychicznie i będzie w miarę zrównoważona, ale plany planami, a życie życiem. Tak więc na początku maja Nuka przeszła zabieg kastracji, który przebiegł bardzo dobrze bez żadnych komplikacji. Szybko wróciła do pełni zdrowia i nie zauważyłam do tej pory żadnych zmian w jej charakterze, więc jest dobrze.
W styczniu również często chodziłyśmy na spacery, na których Nuka biegała bez smyczy. To znaczy — od połowy stycznia, kiedy cieczka się już skończyła. Plusem zimowych spacerów jest to, że mało kto wtedy chodzi na łąki z psami, więc bez żadnych obaw mogłam dawać Nuce wolność.
Luty.
Ten miesiąc rozpoczęłyśmy wyjazdem do miasta. Szybki trzydniowy wyjazd do Olsztyna, podczas którego zaliczyłyśmy spacer po starówce i centrum oraz wpadłyśmy na szkolenie grupowe do Kudłatych Szkoleń. Kolejny miejski spacer tym razem w Mrągowie, spotkanie z nowym psim kumplem, trochę treningów posłuszeństwa na podwórku, ale było widać już, że Nuka jest trochę przygaszona, więc nie były one najlepsze.
Marzec.
Również pojechałyśmy na socjal do Mrągowa i to nawet dwukrotnie. Nuczka obchodziła również swoje pierwsze urodziny! W połowie miesiąca zabrałam ją na kilka dni do Olsztyna, gdzie oprócz typowych miejskich spacerów, pojechałyśmy na spacer socjalizacyjny oraz trening sportowy (w naszym przypadku dwa wejścia: nauka rezygnacji z psów i obrona sportowa). Powrót do domu z tego wyjazdu był trudny. Nuka nagle zachorowała. Choć jak patrzę na to z perspektywy czasu to zaczęło się już wcześniej. I tutaj zaczęło się leczenie choroby związanej z ciążą urojoną. Dalsza część miesiąca to było tylko leczenie zapalenia i czekanie aż owczar wróci do życia. Kiedy już w miarę zaczęło wszystko wracać do normy pojechałyśmy pozwiedzać Kętrzyn, a na sam koniec miesiąca wybrałyśmy się do Olsztyna na trening sportowy oraz grupowy.
Kwiecień.
Kwiecień był już normalny. Nuka wróciła do swojego typowego bycia uciążliwym owczarem, jedyne co nie wróciło do normy to miłość do jedzenia. Wróciłyśmy również do treningów posłuszeństwa na podwórku i nic nierobienia w miejscach publicznych. Wpadło też kilka spacerów z innymi psami, wypadów nad wodę i biegania luzem po łąkach. Wiedząc, że na początku maja czeka Nukę kastracja, na koniec miesiąca znowu pojechałyśmy do Olsztyna na szkolenie grupowe oraz trening obrony sportowej. Poza tym Buba pojawiła się na moich studiach i starała się być dobrym i grzecznym studentem.
Maj.
W maju Nuka przeszła zabieg kastracji. Obył się on bez komplikacji, wszystko się ładnie zagoiło. Na drugi dzień po zabiegu Nuka gotowa była już biegać, jakby nic nie miało miejsca, a cztery dni później musiałam ją zabrać na dłuższy spacer, bo była gotowa roznieść mi pokój. Po półtorej tygodnia pojechała na socjal do Pisza i poradziła sobie bardzo dobrze. 23 maja obchodziłyśmy pierwszą rocznicę przywiezienia Nuczki do domu i też wtedy już całkowicie wróciłyśmy do normalnego trybu życia, odpuszczając jeszcze na trochę spacery bez smyczy. Na koniec miesiąca wróciłyśmy do Olsztyna, a tam: socjal w galerii handlowej, trening grupowy, socjal na Kortowiadzie, trening obrony sportowej.
Czerwiec.
Rozpoczęłyśmy go wycieczką do Kętrzyna. A w drugim tygodniu byłyśmy ponownie w Olsztynie. Nuka chodziła ze mną na studia, zaliczyła szkolenie grupowe w Parku Centralnym, socjal w galerii, pierwsze szaleństwa w wodzie po kastracji. Wróciłyśmy też do spacerów bez smyczy i wyjść z innymi psami, a także zaczęłam bardziej przykładać się do nauki Nuki chodzenia przy nodze. To był czas, kiedy nasza relacja z Nuką była w dość kiepskim stanie i rzadko który trening wychodził dobrze, ale nie chciałam odpuszczać, bo mogłoby być tylko gorzej. Pod koniec czerwca zabrałam Nukę na jej pierwszy wielki wyjazd — do Warszawy. Okazało się, że cała ta socjalizacja miała sens i obyło się praktycznie bez problemów. Trzygodzinna podróż pociągiem? Na luzie. Jazda w zatłoczonych autobusach? Też spoko. Spacery w miejskim zgiełku, odnalezienie się w nowym mieszkaniu, grzeczne bycie w restauracji i escape roomie — dosłownie pies idealny. Jedynym problemem były inne psy, ale patrząc na całokształt, jak na to, że na co dzień Nuka jest wiejskim psem to potrafi się bardzo ładnie odnaleźć w mieście, nawet tak dużym jak Warszawa. A to tylko popycha mnie dalej w kierunku zwiedzania z nią kolejnych miast.
Lipiec.
Lato było pełne wyjazdów nad wodę. Nie przepuściłam żadnej okazji, bo Nuka uwielbia wodę, a ja uwielbiam patrzeć jak pływa. W lipcu Nuczka spędziła również kilka dni z psim kumplem i jak się okazuje, wcale nie było tak źle, jak się spodziewałam. Męczyłyśmy naukę omijania przedmiotów i szło nam to bardzo sprawnie. A na koniec miesiąca pojechałyśmy na trening sportowy.
Sierpień.
Zaczęłyśmy go od wyjazdu na dzień treningowy z Kudłatymi Szkoleniami. Robiłyśmy ślady, obronę sportową i posłuszeństwo równoległe z drugim psem. Męczący, upalny, ale bardzo udany dzień. Nuka zaliczyła w tym miesiącu także kilka spacerów z innymi psami, kolejne wypady nad wodę, szkolenie grupowe, dużo treningów, socjal w mieście, na festynie i w sklepie z roślinami.
Wrzesień.
Na początku miesiaca pojechałyśmy na trening grupowy, a kolejnego dnia wybrałyśmy się na dożynki na mały socjal. Pojechałyśmy również na kilka dni do Olsztyna, żeby wykorzystać ostatni miesiąc wolnego jak najlepiej. Nie miałam pewności czy, jak wrócę na studia to będę miała czas, aby zabierać Nukę do miasta. W Olsztynie oprócz klasycznego bycia miejskim pieskiem, poszłyśmy na spacer socjalizacyjny oraz trening sportowy, gdzie owczar trochę pogryzł. Poza tym było dużo spacerów na pola i nauki omijania oraz chodzenia przy nodze.
Październik.
Rozpoczęłam studia magisterskie, więc czas z Nuką skrócił się tylko do weekendów. Jednak to był czas, w którym dowiedziałam się o Kudłatym Egzaminie, więc każdy dzień razem starałam się wykorzystać, jak najlepiej. Niemal każdy weekend to były treningi, spacer na pola bez smyczy i dużo zabawy. Wybrałyśmy się również na spacer z nowym psim kumplem.
Listopad.
Ten miesiąc był taki sam. Treningi, zabawa i spacerki. W połowie miesiąca jednak udało mi się zabrać Nuke do Olsztyna. Pochodziła ze mną na studia, zaliczyła spacer socjalizacyjny z innym owczarkiem, poznała kolejnego psiego kumpla. Nuka w ramach moich studiów mogła spróbować mantrailingu, ale średnio jej się spodobał. Pojechałyśmy również do trenera na ostatni trening przed egzaminem, więc było posłuszeństwo i trochę gryzienia na koniec. Kolejnego dnia Nuczka również mogła pokazać swoje fenomenalne umiejętności w obronie sportowej grupie studentów. Przed powrotem na wieś w psim parku spotkałyśmy się z nowym psiakiem, który bardzo fajnie pokazywał Bubie sygnały ostrzegawcze i mimo, że był dużo mniejszy — Nuka starała się je respektować.
Grudzień.
Buba doczekała się w końcu własnego posłania (nie licząc kennela) i bardzo jej się ono spodobało z czego się cieszę, bo każde poprzednie było niszczone w moment. Zdałyśmy Kudłaty Egzamin nie na tyle na ile bym chciała, ale jest jak jest. Przynajmniej wiemy, co jest do poprawy i działamy dalej! Nuka spędziła ze mną kolejne półtorej tygodnia w Olsztynie, chodząc ze mną na studia, próbując noseworku, robiąc treningi posłuszeństwa i śladów pod okiem trenera. Resztę miesiąca spędziłyśmy na treningach z trzymania aportu, zabawie i spacerach.
Wydawało mi się, że ten rok wcale nie był tak aktywny, a jednak pisząc to podsumowanie i przeglądając galerię zdjęć w telefonie okazało się kompletnie inaczej. I mimo, że pierwsze pół roku było trudne przez chorobę i brak zgrania z Nuką to dzięki temu, że nie zaprzestałam treningów i ciągle działałam to druga połowa była bardzo udana. Dziękuję 2025.









Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za przeczytanie posta! Jeśli tekst Ci się spodobał, masz do niego jakieś uwagi lub po prostu chciałbyś o coś zapytać — skomentuj!